Piotr Pieńkowski : Dawno już mi się nie zdarzyło, aby przesiadywać przy jakiejś grze do 5 nad ranem. I to przez kilka dni pod rząd, ze świadomością, że zawalam masę ważnych i pilnych spraw. To chyba najlepiej świadczy o tym, co sądzę o Red Faction. Warto jednak w tym miejscu wspomnieć, że o ile cała gra pochłonęła mnie bez reszty, wzbudzając euforyczny zachwyt, o tyle końcówka - odrobinę rozczarowała. Gdzie walka z ostatecznym wrogiem? Gdzie Puenta? Ale może przesadzam...
Michał J. Adamczak : Red Faction to dobra rzecz, nie powiem - na pewno lepsza niż Max Payne, bo chociaż mniej efekciarska, to daje więcej możliwości działania. Z Maksem ma ona wszelako jedną cechę wspólną : przez większość czasu idzie się prosto, bez specjalnych zawirowań., a potem nagle bęc: piętnaście razy trzeba wczytywać sejwa i próbować jakoś przejść supertrudny fragment. Po szesnastej próbie odechciewa się grać. Na szczęście takich miejsc jest niewiele i jak się człowiek bardzo uprze, to je przejdzie, zaś to, co jest między nimi, w pewnym stopniu rekompensuje wspomniany dyskomfort. Ogółem gra się przyjemnie, bronie są dobrze wymyślone, przeciwnicy niebezpieczni, nawet grawitacja marsjańska. Tylko niech ktoś mi wytłumaczy, skąd na Marsie wzięły się podziemne morza?
Ja
dodam tylko, że nowy ŚGk całkowicie zmienił swój design. Brawa
dla tych panów! :)
Źródło: f·p·p · r·e·d · f·a·... |